środa, 25 lipca 2012

Przepraszam :)

Przepraszam za długą nieobecność, jednak spowodowane są one:
-wakacjami
-superwiadomością :) Jaką? Mianowicie dostałam się na wymarzone studia na UAM- filologię indyjską, czyli indologię

Szczęście tak mnie rozpiera, że nie dałam rady usiedzieć i wyskrobać notki, ale obiecuję, że w najbliższym czasie pojawią się:
-recenzja jedwabiu do ciała z BingoSpa
-recenzja żelu antycellulitowego i na rozstępy z BingoSpa
-recenzja żelu pod prysznic z algami z BingoSpa
-porównanie dwóch jedwabi: z Biosilku i z Profisilku
-dwa nowe olejki z Green Pharmacy do włosów i ich porównanie...

I tak dalej, i tak dalej... Na razie jestem niesamowicie szczęśliwa i mam wielką prośbę do Poznanianek i nie tylko ( do studentek na neofilologii UAM także). Powiedzcie mi trochę, jak tam jest i czego się spodziewać po Poznaniu :P



czwartek, 12 lipca 2012

Współpraca z BingoSpa

Jak zapewne wiecie, firma BingoSpa zdecydowała się na zawiązanie współpracy z blogerkami. Miłe to, tym bardziej, że to chyba jedyna firma, której kosmetyków nie próbowałam, a są chwalone na blogach. W tej chwili czeka na mnie tylko maska do włosów z shea, którą kupiłam w nagrodę za zdanie kolokwium i czeka na przetestowanie... Po tym króciutkim wstępie, chciałabym wyjaśnić, co następuje... :)

Dzisiaj przybyła do mnie paczuszka z kosmetykami do przetestowania. Były w niej trzy pełnowartościowe produkty i jedna próbka oraz bardzo miły list ( który pewnie dostało 90 osób :) ) i zamierzam je recenzować, jak tylko wypróbuję :) Fotki ściągnięte ze stronki bingo, ponieważ mój aparat dalej odmawia posłuszeństwa, a zdjęcia z telefonu nie udają się i są po prostu brzydkie...

A więc w mojej paczce znalazły się:
1.jedwab do ciała
2.żel pod prysznic z algami
3.maska do twarzy z algami i kolagenem
4.próbka kremu na rozstępy i cellulit


Na początek muszę przyznać, że mam bardzo dużo produktów czekających na przetestowanie, jednak na ten jedwab skuszę się chyba od razu. Kiedy dzisiaj przyszła do mnie kuzynka, pochwaliłam się paczką i ona zaczęła obwąchiwać produkty. Od razu posmarowała sobie nogi tym jedwabiem i przyznam, że nie mogłam się nadziwić, jakie są miękkie i przepięknie pachnące... Tak więc czuję, że recenzja tego jedwabiu będzie jako pierwsza ( ubiegnie ją chyba tylko próbeczka antycellulitowego żelu, bo nie ma jej dużo). Oczekujcie zatem;)




A tymczasem zapraszam was do sklepu BingoSpa:
BINGOSPA- sklep polecany przez blogerki :)) ( z reklamą pasty do zębów tak mi się skojarzyło)

środa, 11 lipca 2012

BeBeauty- micelarny żel do mycia i demakijażu oraz TinTin



 Od razu na wstępie zaznaczam, że nie jestem osobą, która ma swoje ulubione kosmetyki. Nie trafiłam jeszcze na taki ideał, który zostałby u mnie w kosmetyczce na ''wieki wieków''. Na ''Bibjuti'' trafiłam w Biedronce w promocji, kiedy musiałam pilnie kupić coś do mycia twarzy, a przypomniało mi się o tym właśnie w Biedronce. Szybko przejrzałam dla jakich cer są dane żele i wybrałam ten- do normalnej i wrażliwej. Pierwsze, co bardzo mi się podoba, to wydajność. Myłam tym żelem twarz dwa razy dziennie, nabierałam słuszną porcję żelu, a starczyło mi na ok. cztery miesiące. W moim przypadku to naprawdę dużo. Po drugie, zapach. Nie wiem, jak go zdefiniować, ale podobał mi się, naprawdę. Konsystencja jest fajna, delikatna i żelowa, dobrze się rozprowadza. I największy plusik- kiedy dostała się do oczu, nie szczypało, a to dla mnie bardzo ważne... Cena, ok. 5 złotych w Biedronkach :)


Kolejnym moim żelem był TinTin, antybakteryjny oczyszczający, do cery trądzikowej i przetłuszczającej się. I to chyba ten żel zostanie moim ulubieńcem. Ma kolor jak miąższ z ogórka, pachnie bardzo delikatnie i nienachalnie, dobrze się rozprowadza i ma twardą butelkę, co osobiście bardzo mi się podoba, bo kiedy myję twarz i z zamkniętymi oczami sięgam po coś, zdarza mi się zwalić buteleczkę ze zlewu, co w przypadku mojego jeszcze poprzedniego żelu skończyło się pęknięciem. żel zamknięty jest w opakowaniu identycznym jak odżywki z Ziai, rozmiar ten sam. Butelka skromna, biała,z  zielonymi napisami. Może marketingowo taka skromność nie jest ekonomicznie opłacalna, ale ja lubię delikatny i nienachalny design tej butelki.  Cena to około 7 złotych...

sobota, 30 czerwca 2012

Dieta Dukana...

Nie da się ukryć, że choć czasy się zmieniają, tematyka zdrowia i urody nadal cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Jako że jednym z wyznaczników kobiecego piękna była i jest smukła sylwetka, jedną z najczęściej poruszanych kwestii jest odchudzanie się. Jednocześnie temat ten wpisuje się w dzisiejsze czasy w sposób wyjątkowy, jako niejednokrotnie związany z problemem nadwagi i otyłości – a zatem z problemem, o którym nie bez powodu słyszymy coraz częściej. Nie ulega wątpliwości, że odchudzanie się nie jest rzeczą łatwą, co więcej - nie zawsze przynosi efekty. Jeżeli jednak potraktować temat poważnie i co najważniejsze, rozsądnie – okaże się, że można odchudzać się skutecznie, ale i mądrze. Najlepszym dowodem na to jest dieta Dukana (znana też pod nazwami: dieta proteinowa, dieta białkowa i dieta protal oraz - nie do końca poprawnymi - dieta ducana czy dieta dunkana) , którą opracował francuski lekarz i dietetyk Pierre Dukan.

DLA KOGO NIE:

 

 

Dla kogo dieta Dukana nie jest wskazana?

mama w ciąży a dieta dukana Rosnąca popularność diety Dukana sprawia, że systematycznie rośnie grupa osób zastanawiających się nad zasadnością wprowadzenia jej w życie. Troska o rzucenie zbędnych kilogramów jest godna pochwały zwłaszcza, że szczupłe ciało jest niejako automatycznie ciałem zdrowszym niż otyłe. Niestety, dieta Dukana, tak samo, jak i każda inna, nie jest przeznaczona dla każdego z nas, a co za tym idzie – każdy, kto chce do niej przystąpić musi zorientować się, czy nie istnieją przeciwwskazania, które uniemożliwiają mu to. Lista przeciwwskazań uniemożliwiających prowadzenie czystej diety proteinowej nie jest długa, warto jednak pamiętać o nich, w każdym z wymienionych poniżej przypadków dieta Dukana może bowiem stanowić zagrożenie dla naszego zdrowia, a niekiedy nawet życia. Kto zatem powinien wykazywać się szczególną ostrożnością?
- Kobiety w ciąży oraz te, które aktualnie karmią piersią. Ich organizm musi przyjmować nie tylko proteiny, ale również cukry i węglowodany, w niebezpieczeństwie znaleźć się może bowiem nie tylko życie matki, ale i dziecka.
- Osoby czynnie uprawiające sport. Zawodowcy niekiedy muszą zgubić kilka kilogramów, dieta Dukana może mieć jednak wpływ na spadek formy, w jej pierwszej fazie osobom odchudzającym się towarzyszy bowiem zmęczenie, a proteiny nie są wystarczające do tego, aby szybko odzyskać sprawność wymaganą w profesjonalnym sporcie.
- Osoby zmagające się z cukrzycą. W ich wypadku warunkiem utrzymania stanu zdrowia na zadawalającym poziomie jest przestrzeganie wymogów diety ustalonej wspólnie z diabetologiem. Jej modyfikacje mogą być bardzo niebezpieczne i absolutnie żadnego znaczenia nie ma tu to, że mamy do czynienia z propozycjami, które pozwoliły schudnąć już tysiącom osób. 



Ze stronki: www.dietadukana.net.pl
  

wtorek, 26 czerwca 2012

Moje inspiracje włosowe :)

1.Nina Dobrev




I chyba nie trzeba tłumaczyć,prawda? Dziewczyna ma długie, zadbane loki ( naturalnie loki, do roli E.Gilbert w Pamiętnikach wampirów prostuje je). Jak o nie dba? W jednym z wywiadów, filmowa Elena, zapytana o swoją pielęgnację, odpowiedziała : Pragnę być twarzą, a właściwie włosami firmy L'Oreal albo Pantene. O swoje włosy dba klasycznie- myje je raz na trzy dni i zamiast odżywki nakłada maskę. Podczas tego wywiadu śmiała się nawet, że zdaża jej się nałożyć na włosy maskę, czepek i tak jechać na plan. Najbardziej lubi firmy Pantene, L'Oreal Elseve oraz Macadamia Natural Oil maskę głęboko regenerującą.



2.Candice Accola

Nie, nie dlatego, że z pamiętników... Candi ma przepiękne, blond loki. Uwielbiam takie. Naturalnie ma rude włosy, więc swoje musi rozjaśniać. Mimo rozjaśniania, zabiegów na planie, jej loki wciąż wyglądają przepięknie i świeżo. I za to plus...


3.Taylor Swift

Marzą mi się takie loczki. Moje jak na złość nie chcą się ładnie kręcić, tylko każdy lezie w swoją stronę. Marzy mi się głowa pełna miękkich, delikatnych loczków. Chociaż końcówki Taylor wypadałoby podciąć, to nadal ma przepiękne włosy...

piątek, 22 czerwca 2012

Joanna Naturia- odżywka z miodem i cytryną

Odżywkę kupiłam z ''polecenia'' dziewczyn na wizazu i blogspotach. I jestem pełna zachwytu. Ok, konsystencja  nie jet najcudowniejsza, przyzwyczajona do kremowych i treściwych masek czy odżywek do spłukiwania, byłam zdziwiona wylewającą się ''paćką'' na moje dłonie. Chwilę trwało, zanim dopasowałam odpowiednią ilość odżywki, która powlecze moje włosy delikatną powłoką, a nie przetłuści. Mam włosy prawie do pasa i jest mi naprawdę ciężko wybrać dobre odżywki b/s. Dotychczas głównie próbowałam sprejów ( Gliss Kur, Pantene, Schauma), potem Radical, a potem Ziajki- z rycyną, z pszenicą, a potem codzienna pielęgnacja z nowej serii. Aż wreszcie kupiłam Joannę. Moje włosy naprawdę odżyły. Dotychczas teksty '' I włosy odżyły'' traktowałam jak reklamę, ale teraz sama widzę, co to znaczy. Kiedy oczyściłam włosy z silikonów, znienawidziłam je i miałam ochotę znowu złapać za Pantene. Włosy były suche, sianowate... Uczciwie jednak nakładałam na nie maski, odżywki, płukałam w aloesie. I naprawdę odżyły. Wielka w tym zasługa tej niepozornej odżyweczki, w zabójczej cenie 4 złote.

Kupiłam już kolejną :)

Plusy:
-przepięknie pachnie
-tania ( 4 złote za 200 ml)
-nie skleja włosów
-włoski mięciutkie, delikatne, nawilżone
-wystarczy niewielka ilość, aby rozprowadzić ją, gdyż ma leistą konsystencję

Minusy:
-nie nadaje się do mycia, gdyż starcza na góra trzy razy
-nie zawiera silikonów ( dla jednych to plus, dla innych minus)


 Skład: Aqua, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Stearalkonium Chloride, PEG-20 Stearate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Alcohol, Panthenol, Hydroxypropyltrimonium Honey, Citrus Medica Limonum, Propylene Glycol, Parfum, Hydroxyisohexyl, Citric Acid, 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphelyn Methylpropional, Limonene, Linalool, [+/- DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Iodopropynyl Butylcarbamate]

niedziela, 17 czerwca 2012

Wysokie kobiety na obcasach?!

Hejka... Przeczytałam niedawno na jakimś forum niewinne zapytanie pewnej dziewczyny, czy wysokie dziewczyny powinny nosić obcasy?

CZY POWINNY?!?!?!

Haha, przepraszam za moją reakcję :) Jestem zdania, że przecież to nasza sprawa, jak się ubieramy i dziewczyna na obcasach, nawet wysoka, nie powinna być przedmiotem kpin. Zastanówmy się:

1.Blake Lively- 177 cm

2.Adriana Lima- 178 cm

3.Alessandra Ambrosio-179 cm


4.Miranda Kerr- 176 cm



Jak widzicie, wiele supermodelek (wszystkie :)) mają powyżej 175 cm, a noszą obcasy i niczym się nie przejmują. Mnie zszokowały za to odpowiedzi dziewczyn na forum, które zaczęły wysokie dziewczyny wyzywać od gigantów, mutantów, żyraf... Sama mam 174 centymetry wzrostu, więc jest to raczej ''średniawy'' niż ''wysoki'', ale sama obcasów nie noszę. Zawsze wstydziłam się swojego wzrostu i uważałam, że jestem wielka żyrafa i nie powinnam nosić obcasów, bo walnę łbem w futrynę drzwi. Jednak kiedy przeczytałam słowa dziewczyn, które mają po 180-190 centymetrów i śmiało noszą obcasy, pozbyłam się kompleksów i na jesień zamierzam sobie kupić botki na... może nie obcasach, ale na koturnach :)



Wracając jeszcze do obcasów- czy nie uważacie, że śmieszniej wygląda niska osoba na obcasach, która nie umie na nich chodzić niż wysoka, która porusza się w nich z gracją?!

PS. Post nie miał na celu ani obrazić ani oceniać wzrostu dziewczyn, a jedynie pokazanie, że różnimy się od siebie, ale każda z nas jest kobietą. Dlaczego mam sobie odmawiać obcasów? Bo mam te 17x wzrostu? Każda z nas chce wyglądać seksownie,a  szpilki nam to zapewniają... Tak więc- OBCASY NA NOGI, PANIENKI :))

Pozdrawiam, Daghi :*

piątek, 15 czerwca 2012

Produkt denko i peeling Hollywood Startlet

Hejka... Chciałabym pokazać wam jeden produkt denko,jaki ostatnio wykorzystałam... Mianowicie żel pod prysznic Dove go fresh z granatem. Pachnie zabójczo, kupię kolejny,bo jest dla mnie najlepszy, kremowy i przepięknie pachnący... Jest kremowy, ma kolor delikatnie różowy, pachnie naprawdę delikatnie, przepięknie... Moja skóra po nim jest nawilżona, co nie zawsze się zdarza kiedy umyję się jakimkolwiek żelem. Zwykle muszę użyć balsamu lub mleczka do ciała, a po tym żelu nie muszę...

Kolejnym produktem jest peeling do ciała Hollywood Startlet z Avonu. Kupiłam go na promocji za 7 złotych. Jest pachnący, zapach długo się utrzymuje, a jego kolor jest lekko różowy. Dla porównania zrobiłam zdjęcie na różowym pudełeczku i widać, że jest jaśniejszy. Opakowanie to 200 ml tuba, w kolorze czerwono-pomarańczowym, a jego wygląd rzeczywiście daje wygląd ''Hollywood''. Na opakowaniu widać bowiem obleganą przez paparazzi panią w okularach przeciwsłonecznych. Tuba nawet mokrymi dłońmi da się otworzyć, jest to naprawdę łatwe. I jest bezpieczna dla tipsów!!! :) Robiłam tipsy przed studniówką i otwierałam te pudełeczko paznokciami- nic nie połamałam, a jestem w tym względzie wyjątkowa- jeśli da się coś zepsuć albo zniszczyć, ja w tym jestem najlepsza :)) Minusy? Drobinki w żelu są naprawdę delikatne. Dla bardzo narośniętej skóry na ciele nie nadaje się, ale jeśli macie ciało delikatne i oczyszczone, to peeling robiony raz na tydzień z Avonu daje fajny efekt. Polecam...


niedziela, 10 czerwca 2012

Jantar, Alterra i Joanna - mini recenzja :)



Alterra olejek mango i granat. Na wielu blogach już o nim napisano i ja nie będę się wiele powtarzała. Powiem tylko tyle, że używałam do olejowania włosów i starczył mi na prawie trzy miesiące przy olejowaniu co trzeci dzień, a więc chyba jest wydajny. Pachnie przepięknie, kosztuje ok.14 złotych. Kupię ponownie, ale później. Na razie chcę przetestować inne wersje zapachowe...


Moja pierwsza buteleczka, kupiona po recenzjach na blogach. Nie wiem czy przyśpieszyła mi porost włosów, gdyż wydaje mi się, że urosły tyle co zwykle. Ale może to tylko fakt używania dopiero pirwszej buteleczki. Zamówiłam na doz.pl kolejne dwie i będę testować dalej :)
Moja druga puszka, pojemniczek, słoiczek, opakowanie? :) Za pierwszym razem zarzekałam się, że już nie kupię, ale fakt, że i tak tuninguję maski, a ten zapach jest dla mnie przecudowny, kupiłam drugi raz. I zużyłam szybciej niż się spodziewałam. Do masek idzie mi równo dwie stołowe łyżki i przy takim dozowaniu starczyła mi na cztery użycia. Niedużo. Kolejnej, trzeciej, nie kupię, zakupiłam bowiem wosk z Beauty Formulas. Użyję, wyrobię sobie zdanie, napiszę :)

A co wy sądzicie o tych produktach? :P 

xoxo, Daghi :*

sobota, 9 czerwca 2012

Recenzja Mrs.Potter's -balsam z aloesem i jedwabiem


Ponieważ wczoraj go zużyłam, mogę napisać o nim parę słów... Ja niestety zgodnie z przeznaczeniem go nie używałam, raczej albo myłam nim włosy albo używałam jako pierwsze O w OMO. Balsam nie pachnie nieprzyjemnie, wręcz przeciwnie, podoba mi się, naprawdę. Konsystencja nie jest niestety fajna, lejąca i często było tak, że połowa uciekała mi z dłoni do wanny. Cena za 500 ml to 10 złotych ( w promocji 7). Czy kupię ponownie? Pewnie nie, gdyż znalazłam kolejną odżywkę, którą myję włosy :))

Z KWC:

Formuła do włosów suchych i zniszczonych o działaniu odżywczym i nawilżającym. Odżywczy balsam z naturalnym ekstraktem z aloesu głęboko nawilża i odżywia matowe, przesuszone włosy oraz łagodzi podrażnienia. Wzbogacony wyciągiem z białej herbaty chroni włosy przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi (słońce, wiatr, wilgoć). Balsam przeciwdziała elektryzowaniu się włosów, ułatwia ich rozczesywanie oraz układanie fryzury.

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Myristate, Dimethicone Copolyol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Parfum, Isopropyl Alcohol, Propylene Glycol, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Citric Acid, Butylphenyl Methylpropional, Cl 19140.

Cena: 9zł / 500ml

Jestem z niej zadowolona. Zmywała z włosów nawet oleje,co skutkowało tym, że przez prawie miesiąc wogóle nie brałam szamponu do ręki. Potem jednak znalazłam swój sposób- włosy myłam odżywką, a skalp szamponem i to moim włosom najlepiej działało... Nie kupię drugi raz, bo mam inne do wypróbowania, ale i tak polecam, bo jest naprawdę dobra :)

xoxo,Daghi :*

piątek, 8 czerwca 2012

Recenzja Vatika- olejek kokosowy

 Vatikę kupiłam po wielu pochlebnych recenzjach na wizazu oraz na blogspocie. Byłam pewna, że na moich włosach sprawi się cudownie i będzie najlepszą rzeczą, jaką zrobię dla swoich pukli. Niestety, pierwszą butelkę wykończyłam i sama,patrząc w lustro, zastanawiałam się, gdzie ten efekt Bollywoodzkich włosów, o jakich pisały dziewczyny. Wreszcie jedna z dziewczyn napisała mi, że możliwe, że mam tak zniszczone włosy że jedna buteleczka nie starczy. Moje włosy nie są strasznie zniszczone, ale postanowiłam to zweryfikować i na shea.pl zamówiłam kolejną buteleczkę. Po skończeniu pół buteleczki efektu nie było. Niestety. Zapach był zabójczy, więc smarowałam sobie rano kropelką końcówki, aby ten zapach był ze mną. Przykro mi, ale na moich włosach lepiej sprawiła się nawet Rossmannowska seria- Babydream, olejek dla mam i dzieci. Jestem zachwycona zapachem. Naprawdę. Jednak Vatika się u mnie nie sprawdziła, bardzo mi przykro, bo to jest jedyny olejek, którego zapach toleruję ( amla niestety, ale ma ten ''zapaszek'').


Z KWC:

Jest to olej kokosowy wzbogacony ekstraktami z amli, cytryny i henny oraz 6 innych ajurwedyjskich ziół. Vatika to unikalna, naturalna receptura, która powoduje głębszą penetrację oleju aby włosy i skóra głowy były nawilżone i zdrowe.
Cytryna reguluje wydzielanie sebum oraz przeciwdziała łupieżowi.
Henna wraz z innymi ziołami otula włos chroniąc przez zewnętrznymi zanieczyszczeniami oraz podkreśla kolor włosów.
Amla wzmacnia włosy od korzenia aby były zdrowe i lśniące.
Sposób użycia: używaj regularnie na włosy i skórę głowy. Najlepsze rezultaty daje zostawienie jej na noc na włosach a rano zmycie szamponem.

Cena: ok. 20zł / 150ml


Tak, jak jednak powiedziałam- u mnie się nie sprawdził. Lepiej na moich włosach działa babydream, a jest dwa razy tańszy... Jednak dla wielbicielek- polecam:)

czwartek, 7 czerwca 2012

TAG: 5 kosmetycznych rzeczy,których...


Kiedy przeczytałam ten tag na blogu kosmetycznealterego.blogspot.com u Orchidei, poczułam się otagowana :)) Mam wewnętrzną potrzebę spowiedzi,jak to określiła i już właśnie ten tag rozwinę. Czego nie potrzebuję?

1.Beauty Blender
Tak, wiem, powtarzam to, co wszystkie dziewczyny na blogach. Ale prawda jest taka, że nigdy w życiu nie wydałabym kasy na kawałek gąbeczki, kiedy podkład dobrze rozprowadza się palcami. Zresztą ja rzadko rozprowadzam podkład,bo na razie moja cera mi się podoba ( odkąd biorę tabletki hormonalne, mam wręcz idealną cerę :*) i nie potrzebuję katować jej podkładami...

2.Tangle Teezer
Tak, właśnie... Nie potrzebuję tej szczotki i uważam, że nie jest mi ona niezbędna do funkcjonowania. Moje włosy dobrze się rozczesują zwyczajnym grzebieniem i naprawdę nie jestem w nastroju wydawać 50-60 złotych za szczotkę. Chyba, że ktoś sprawi mi ją w prezencie,wtedy owszem- czesać będę :))


3.Drogie ozdóbki do paznokci
Cekinki, wzorki, jakieś kropeczki, naklejeczki... Nie wiem, po co to komu. Niektórzy lubią się tym bawić, ja jednak wolę zdecydowanie jeden kolor,lub w ostateczności dwa. Chociaż poprzednie wakacje spędziłam z pediukiurem w kolorowe paski :))

4.''Profesjonalne szampony''
Czyli szampony, których używają fryzjerzy, np. nasze natrętnie reklamowane Syoss...Mam swój na razie ideał- Babydream i nie czuję potrzeby sprawdzić, jak spisze się Syoss.A jak poczuję- spróbuję. Moja mama używa już drugiej butelki ( najpierw Oil Nutrition, teraz Shine Boost)

5.Pęseta do brwi
Jakkolwiek to nie zabrzmi, moje naturalne brwi są tak wyprofilowane, że wyglądają jak wyregulowane. Żaden włos nie wystaje w tę stronę, w którą nie powinien, włoski są delikatne i nie potrzebują wyrywania. Szczęściara ze mnie w tym temacie, bo nie potrafiłabym sama sobie regulować brwi ( nie cierpię bólu :))


Nie robiłaś jeszcze tego tagu? czuj się oTAGowana :)

środa, 6 czerwca 2012

Nagroda od Avon

Hejka dziewczyny :) Tydzień temu przyszła do mnie moja nagroda z konkursu Przyjaciółki, ale niestety- nie miałam aparatu, aby się pochwalić... Postanowiłam to zrobić dzisiaj... A więc. Nagrodą w konkursie było sześć kosmetyków z Avon, z linii Planet Spa- oliwka i kwiat pomarańczy:



Na zdjęciu widoczne są: maska do włosów, masło do ciała, peeling do ciała, mleczko do mycia twarzy, krem po oczy oraz serum do biustu i szyi. Kosmetyków jeszcze nie używałam, bowiem mam jeszcze zapasy swoich, kupionych, jednak niektóre zostały przeze mnie przetestowane... Dzisiaj jednak w notce bardziej będę posiłkowała się KWC niż swoimi doświadczeniami. A więc, kosmetyk numer 1:


Maska do włosów. Jest zielona, ma dobrą, delikatną, kremową konsystencję. Zapach mi się podoba, chociaż nie wiem dlaczego, ale nie przypomina oliwki :) Na razie jedynie tyle mogę się wypowiedzieć, bo nie próbowałam... Z KWC:
Maseczka intensywnie nawilża, odżywia i chroni włosy przed szkodliwym działaniem zanieczyszczeń. Zawiera oliwę, ekstrat liści oliwnych, pantenol i filtry UV. Sprawia, że włosy są zdrowe, piękne i lśniące.

Skład: water, stearyl alcohol, cetearyl alcohol, cetyl alcohol, olive (olea europaea) oil, behentrimonium chloride, stearamidopropyl dimethylamine, hydrogenated olive oil, olea europaea (olive) fruit oil, olea europaea (olive) leaf extract, olea europaea (olive) oil unsaponifiables, fragrance, panthenol, quaternium-18, dimethicone, amodimethicone, dimethiconol, dicetyldimonium chloride,
glutamic acid, glycolic acid, phytantriol, hydroxyethylcellulose, phenoxyethanol, methylparaben, propylparaben, benzophenone-3, orange 4, yellow 5, blue 1 






Peeling do ciała. Ma ładny, delikatny kolor, przepiękny zapach... Do czego mogę się doczepić? Niewygodne opakowanie. Ciężko mi wyciskać peeling z tub pod prysznicem, preferuję słoiczki. Ale... Malutki minus... Jego cena regularna to 35 złotych. Nie kupiłabym, zważywszy na cenę lepszych dla mnie peelingów z Joanny albo Ziai.


Masło do ciała. Pudełko identyczne jak maska, kolor praktycznie identyczny, dwa razy patrzyłam na zdjęcie, czy to na pewno masełko. Ale masełko :) Kolor zielony, z czarnymi drobinkami, pachnie ładnie, wchłania dobrze... Na razie przetestowałam, nie używam regularnie, bo mam jeszcze swoje z Biedronki BeBeauty... Ale jestem dobrej myśli.
Z KWC:
Kremowe masło do ciała zapewni skórze jedwabistą miękkość, gładkość oraz 24-godzinne nawilżenie. Kosmetyk przynosi natychmiastowe ukojenie nawet bardzo suchej skórze. Po zastosowaniu skóra będzie dogłębnie odżywiona, jędrna i pełna energii. Swoje dobroczynne działanie masło zawdzięcza formule opartej na bazie naturalnych składników. Oliwa z oliwek, wchodząca w skład produktu, właściwie zadba o utrzymanie odpowiedniego poziomu nawodnienia skóry. Natomiast ekstrakt z kwiatu pomarańczy, wykazując działanie odświeżające i łagodzące, zagwarantuje skórze przyjemne uczucie komfortu i świeżości. Regularne stosowanie produktu widocznie poprawia kondycję skóry, a także przywraca jej młodszy wygląd. Zaletą delikatnie pachnącego masła jest również jego bogata, szybko wchłaniająca się konsystencja.

Cena: 33zł / 200ml


Krem-mleczko do mycia twarzy, w zestawie z ręczniczkiem. Nie próbowałam i szczerze mówiąc trochę się boję. Nadal używam micela z BeBeauty ( trzecie opakowanie),bo nadal nie mogę się pozbierać po brzydkim ziaziu spowodowanym przez zestaw Soraya- żel do mycia +tonik. Jednak micel zbliża się ku końcowi, więc chyba ze szczerego serca przetestuję ten zestawik... I ten ręczniczek... Pomysłowo:))


Serum do dekoltu i szyi. Szczerze mówiąc nie wiem czy 19-latka potrzebuje takiego wynalazku. Po przeczytaniu opinii na KWC jestem też troszkę zaniepokojona. Dziewczyny piszą o zapychaniu albo w najlepszym wypadku '' o nic-nie-zrobieniu''. Jednak serum ma delikatną konsystencję, dobrze się wchłania i ślicznie pachnie. Stosowałam go dwa razy, to za mało, aby mówić o jakimkolwiek efekcie, ale jestem dobrej myśli...


Krem pod oczy. I tutaj nie wiem, czy się zdecyduję testować, czy raczej krem oddam. Mam swój wielki typ ( FlosLek z aloesem) i tak naprawdę nie wiem czy go zmienię. Krem przetestuję, ale chyba nie będę kupować go stale, tym bardziej, że kosztuje 21 złotych, podczas gdy FlosLek 8.



To już wszystko. Nie wiem czemu zdjęcia na blogu są poprzewracane, podczas gdy z aparatu i na komputerze były normalne... No ale trudno. Mam nadzieję, że nie utrudnia to oglądania... Pozdrawiam

xoxo, Daghi :*

wtorek, 5 czerwca 2012

Moje ukochane filmy i teledyski :) Lista subiektywna :)




Ok, po pierwsze... Kocham Bollywood, ale o tym wiadomo każdemu, kto czytał mojego drugiego bloga www.teczowy-swiat-indii.blog.onet.pl. Na tamtym blogu poproszona zostałam o stworzenie swojej własnej listy ulubionych filmów i piosenek. Ponieważ jednak limit na onecie nie pozwala mi na stworzenie długiej notki, napiszę ją tutaj, a na tamtym blogu wstawię odnośnik... Ok, zaczynam :)

                            

                                                              LISTA PIOSENEK

1.Salaam Namaste- My Dil Goes Hmmm...


Piosenka romantyczna, typowo bollywoodzka, z elementami australijskiej kultury. Po obejrzeniu tego filmu miałam ochotę na szybką przeprowadzkę do Melbourne, powstrzymała mnie wizja pająków :) Jednak piosenka przepiękna i moja ukochana- Saif w różowej koszulce i Preity ... Kocham, kocham, kocham. :))

2.I Hate Luv Storys- Title Song
Imran Khan i Sonam Kapoor w fajnej komedii romantycznej, przewidywalnej do bólu, ale i tak fajnej, szczególnie dla fanów...

3.Kidnap- Hey Ya

Minissha Lamba w bikini i Vidya Malvade, która gra jej matkę ( Minissha ma 23, Vidya 25 lat :P)

4.Thug Le- Ladies vs Ricki Bahl
Anushka Sharma jest prześliczna w tym filmie...

Takie szybkie odniesienie- lista jest całkowicie subiektywna, a dla nie-fanów Bollywood pewnie całkowicie niezrozumiała. Jednak odsłuchajcie powyższe piosenki. A nuż widelec któraś wam się spodoba i sięgniecie po jeden z filmów Bolly?

Ziaja ''Intensywna odbudowa'' maska- recenzja



Muszę się chyba pożalić. Ostatnio coraz rzadziej natykam się na dobre produkty kosmetyczne. Nie wiem, co jest tego przyczyną, bo naprawdę nie zmieniłam się bardzo ( no, może cera stała się bardziej tłusta niż mieszana) ale włosy nadal wielbią szampon z Scandic Line witaminowy, wcierkę Jantar, płukankę z pokrzywy... Nie są kapryśne, ale niestety... odkąd zechciało mi się być przepiękną, tajemniczą i temperamentną brunetką muszę pogodzić się z faktem, że dużo kasy pójdzie na produkty odbudowujące. Ja mam włosy dodatkowo kręcone, co samo z siebie wymaga nawilżaczy i innych takich rzeczy. Kiedy wracałam z uczelni do domu, w pośpiechu wpadłam do sklepiku z kosmetykami na rogu dworca, bo akurat skończył mi się balsam do ust. Podczas płacenia wypaliłam o swoim problemie z suchymi włosami i efektem ''filcowania'' na drugi dzień po umyciu, a pani poleciła mi maskę Ziai. Kosztowała niecałe 7 złotych, pomyślałam, że nie szkoda będzie mi wyrzucić w razie czego. Maska zamknięta jest w gruboplastikowym słoju, identycznym ze słojami po masłach do ciała. Ma kolor biały, woskową konsystencję i zapach... niedpodobny do niczego :) Maskę nakładałam hojnie i na moje długie włosy starczyła mi na... bagatelka, siedem użyć :) Jednak ja, jako osobnik zdeterminowany, kupiłam jeszcze intensywne wygładzanie, ponieważ nie daję sobie wmówić, że skoro jeden produkt jest do pupy, to firma produkuje same buble... I muszę przyznać, że z tych dwóch, walkę przegrywa niestety intensywna odbudowa. Nie pomogła mi w niczym. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z faktu, że włosy to martwa tkanka i nie odbudujesz jej cudownymi środkami, a silikony poprawiają wygląd wizualnie na parę chwil, jednak liczyłam na coś więcej- może na pomoc z rozczesaniem, może na lekkie chociaż wygładzenie albo odbudowanie? Przeliczyłam się...

Z KWC:


Skoncentrowany preparat o niskim pH, który zamyka łuski i regeneruje włosy aż po same końce. Zawiera ceramidy i d-panthenol. Uzupełnia niedobór składników budulcowych. Głęboko regeneruje naruszoną strukturę włosów.
Zapobiega rozdwajaniu się końcówek. Zwiększa wytrzymałość włosów na uszkodzenia.

Skład: Aqua (Water), Cetearyl Alcohol*, Cetrimonium Chloride, Dimethicone, Behetrimonium Chloride, Isopropyl Myristate*, Polyquaternium-10, Panthenol, Ceramide 3, Ceramide 6 II, Ceramide 1, Phytosphingosine, Cholesterol, Sodium Lauroyl Lactylate, Carbomer, Xanthan Gum, Sodium Benzoate*, Parfum (Fragrance), Limonene, Linalool, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Coumarin, Citric Acid* (24.04.2012)

* Surowiec zaaprobowany przez ECOCERT

Czyli innymi słowy fajny skład, tania marka... niestety, z moimi włosami nie zrobiła dosłownie nic... Przykro mi, bo Ziaję lubię i jej produkty kupować będę, bo to dla mnie fajna firma, ale po raz drugi zawiodłam się na jej produkcie do pielęgnacji włosów...

niedziela, 3 czerwca 2012

Kapoor Kachli,czyli cud w proszku




Kapoor Kachli to zwyczajny proszek, w kolorze beżowym. Zapach? Niestety, nie podoba mi się. Przez pewien dłuższy czas używałam szamponu w proszku Heenara i ten zapach naprawdę pokochałam. Tymczasem zapachu Kapoor Kachli po prostu nie dam rady znieść. Szczęściem, nie używam KK samodzielnie, dlatego mam pełne pole do popisu, czym ten zapach zabiję. Szkoda mi trochę, bo zapach Heenary naprawdę... kochałam :) A tutaj... próbuję zamordować zapach. No, ale... Jak ja używam Kapoor Kachli?

W miseczce mieszam:
-zwyczajną, drogeryjną maskę ( do mieszanki wyużyłam już Joannę Miód i Cytryna, Ziaja wygładzająca, a teraz używam BingoSpa z shea)
-dodaję odżywkę Garnier avokado i karite
-łyżeczkę olejku Alterra
-łyżeczkę olejku rycynowego
-łyżeczkę olejku Babydream fur Mama
-łyżeczkę spiruliny
-dwie łyżeczki Kapoor Kachli
-kropelkę olejku eterycznego (cytrynowego lub truskawkowego)


Maska ma kolor burozielony, a ja nakładam go na godzinę, pod folię i ręcznik. Po tym czasie spłukuję, lekko odciskam pukle i nakładam odżywkę bez spłukiwania, albo Joannę Naturię, albo Ziaję Intensywną Regenerację.

Cena: ja zapłaciłam w promocji 13 złotych. Stosunek ceny do jakości? Opłaca się, zdecydowanie. Kapoor Kachli to taki malutki cudotwórca w proszku. Samodzielnie działa tak samo dobrze. Mieszałam go tylko z odżywką i nakładałam. Włoski miękkie i delikatne. Zaczęłam jednak go mieszać z olejami i tak dalej, ponieważ, jak wspominałam- zapach... Uwielbiam jednak jego efekt, dlatego jestem w stanie przeżyć nawet zapach.

Czy kupię ponownie? Nie wiem, zależy :)) W szafce czeka na mnie jeszcze amla i maka, więc zobaczę, co spodoba mi się bardziej... jeśli lepsze efekty będę miała po amli albo mace, nie wrócę do kapoor kachli. Na razie jednak jestem na tak...

wtorek, 29 maja 2012

Joanna naturia miód i cytryna- maska do włosów


Maseczkę zakupiłam, kiedy szukałam tak polecanej przez włosomaniaczki odżywkę bez spłukiwania Joanna Naturia miód i cytryna. Pech chciał, że w pierwszej z brzegu drogerii pani przyniosła mi tę maskę, a ponieważ jeszcze jej nie próbowałam, zakupiłam. Maseczka ma niesamowity zapach... Dla mnie nie kojarzy on się ani z miodem ani z cytryną, ale pachnie przepięknie. Jego lekka konsystencja, woskowa wręcz,ułatwia nakładanie na włosy. Nie jest jednak wydajna... Na moje długie do pasa loki, starczyła na sześć razy. To dla mnie niestety za mało...

+
ładny zapach
kremowa, woskowa konsystencja, dzięki czemu nie spływa z włosów
dobry efekt- włosy sypkie, delikatne
cena: niecałe osiem złotych

-
trudno dostępna, przynajmniej w moim miasteczku
słabo wydajna

Jestem jednak przekonana, że plusy całkowicie przyciemniają minusy i każdy powinien wypróbować tę maseczkę. Teraz na warsztat wzięłam maskę z Ziai i jej recenzja także niedługo się pojawi...Pozdrawiam :)

piątek, 25 maja 2012

Szampon Nivea Baby


Od pewnego czasu myłam głowę tylko szamponem Babydream z Rossmanna, ponieważ nie zawierał SLS i naprawdę dobrze oczyszczał. Kiedy jednak skończyła mi się buteleczka, postanowiłam poszukać innego szamponu. Będąc w Rossmannie, przeszłam się od razu do półeczki dziecięcej, ponieważ tam zwykle szukam szamponów i kremów. W moje łapki trafił szampon nadający połysk z serii Nivea Baby. Chciałam spróbować, czy w jakikolwiek sposób będzie działał na moje włosy lepiej niż Babydream. Szampon ma zapach typowy dla szamponów dziecięcych i jest przezroczysty. Butelka także, dlatego dokładnie widać,ile szamponu zostało w środku. Dla mnie to duże ułatwienie. Jak się sprawuje? Szczerze mówiąc, identycznie jak Babydream. Nie pieni się za mocno, ale jestem do tego przyzwyczajona po rossmannowskim Bejbi,dlatego aż tak mi to nie przeszkadzało.Druga sprawa to sprawa szorstkości włosów po umyciu. Włosy szorstkie i splątane, czyli bez odżywki się nie obejdzie... Niestety. Działanie ma identyczne jak Babydream, cenę dwa razy wyższą, dlatego po skończeniu buteleczki z pokorą wróciłam do Rossmanna po jego autorski produkt... :)

ZE STRONY PRODUCENTA:

BEZPIECZEŃSTWO:
  • Produkt przebadany okulistycznie: nie powoduje łzawienia, łagodny nawet dla wrażliwych oczu
  • Produkt powstał przy współpracy pediatrów i dermatologów
  • Powyżej pierwszego miesiąca
  • pH neutralne dla skóry
  • Bezpieczeństwo i skuteczność potwierdzone w badaniach klinicznych i dermatologicznych
  • Produkt posiada pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka oraz atest PZH.

Skład:  Aqua, Decyl Glucoside, Sodium Myreth Sulfate, PEG-200 Hydrogenated Glyceryl Palmate, PEG-80 Sorbitan Laurate, PEG-90 Glyceryl Isostearate, Disodium PEG-5 Laurylcitrate Sulfosuccinate, Polyquaternium-10, Chamomilla Recutita Flower Extract, Tilia Cordata Extract, Bisabolol, Laureth-2, Citric Acid, Glycerin, Sodium Laureth Sulfate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Sodium Benzoate, Parfum.

Cena: 10 złotych w Rossmann,na promocji zapłaciłam 6,dlatego kupiłam...
Czy kupię ponownie: raczej nie, ponieważ ma działanie identyczne jak Babydream, a kosztuje dwa razy więcej...
Czy polecam: Jeśli ktoś woli sprawdzone firmy i nie chce Babydream, oczywiście... Początki z Niveą mogą być wspaniałe :)) 

środa, 23 maja 2012

Moje kosmetyczne must have... vol 1

Hejka. Postanowiłam zrobić teraz serię o kosmetykach, bez których nie dam rady się obejść. Wiadomo, jest wiele kosmetycznych ulubieńców, ale jest też tak, że lubimy jakiś kosmetyk, ale po jego użyciu chętnie wracamy do poprzednika albo zmieniamy go. Ja pokażę parę kosmetyków, bez których nie wyobrażam sobie swojej pielęgnacji, takie których mam w szafce po trzy-cztery egzemplarze albo takie, które już są kupione, kiedy zaczynają się kończyć. Kosmetyki to ogólnie temat rzeka, ale każdego coś innego pasuje lub coś innego zostaje kosmetycznym ''must have''. Ja sama np. ledwie zużyłam olejek kokosowy z Vatiki, bo moim włosom nie przypasował, mimo, że na wielu blogach jest chwalony jako ideał kosmetyczny. Szczerze mówiąc, moim puklom bardziej przypasował zwyczajny spożywczy olej rzepakowy niż Vatika...Dlatego opinie w tej notce proszę traktować jako subiektywną opinię na temat kosmetyków... Ok, zaczynam.

1.Flos-Lek, krem pod oczy z aloesem i świetlikiem lekarskim
Dla mnie osobiście kremy pod oczy są niezastąpione. Odkąd noszę okulary, moje cienie pod oczami pogłębiły się i mam strasznie podrażnione miejsca pod oczami. Próbowałam wszystkiego- chłodne łyżeczki, torebki z herbatą, aż w aptece polecono mi ten krem. Używałam wielu już z FlosLeka, kremów w tubkach i słoiczkach i muszę powiedzieć, że ten krem został moim ''must have'' i dopóki będą go produkować, ja go nie zmienię na inny...

2.Żel aloesowy (Aloe Panten)
Uratował mi nieraz skórę. U mnie jest on wielofunkcyjny. Dodaję go do własnoręcznie robionych masek do włosów lub do zwyczajnych drogeryjnych, smaruję nim twarz ( niesamowicie nawilża), a nawet zdarzyło mi się posmarować nim rankę i też ulżyło. Ten, który widzicie na obrazku, kosztuje mnie 12 złotych i jest niezastąpiony...

3.BeBeauty,masło do ciała z passiflorą
Mogę napisać o nim coś więcej... :) Do Biedronek rzucają go naprawdę sporadycznie, dlatego kupuję wtedy na zapas 4-5 masełek.To jeden z produktów, którego zarówno zapach jak i efekt podoba mi się bez zastrzeżeń. Może mam trochę problem z lepiącą konsystencją, ale da się ją rozprowadzić i cudownie pachnie. Moje ukochane, i jedyne masełko, jakie posiadam, gdyż zwykle wolę balsamy i w okresie posuchy (kończą mi się masełka, a do Biedronek jeszcze ich nie rzucili) używam balsamów albo olejków...

4.Olejek amla
Zachwycona możliwością posiadania włosów jak Hinduski, zakupiłam olejek amla po raz pierwszy w 2008 i od tamtej pory jest to moje wielkie, kosmetyczne must have. Do tego stopnia, że jeden, napoczęty olejek stoi na szafce w łazience, a dwa kolejne czekają w łazienkowej szufladzie na swoją kolej... Bezsprzecznie jeden z produktów, bez którego nie wyobrażam sobie swojej pielęgnacji...




Ok, opisałam cztery produkty bez których nie wyobrażam sobie swojej pielęgnacji. To tak naprawdę cisi sprzymierzeńcy, gdyż ani krem pod oczy ani żel aloesowy nie są produktami, które są niezbędne większości populacji. A dla mnie tak... Dlatego dzisiaj hołd tym produktom, a jutro vol kolejny, tym razem z popularnymi produktami do higieny i pielęgnacji ciała i włosów... Zapraszam

wtorek, 15 maja 2012

Fryzury na wesele

Hejka... Szukam fryzur na wesele w lipcu, do mojego brata. Mam długie do pasa, farbowane na czarno loki i zastanawiam się, jaka fryzura będzie dla mnie najlepsza... Mam parę typów z internetu i właśnie zastanawiam się nad jedną z tych fryzurek...






Ogólnie nie lubię wybierać fryzur na wesela :)) Mam długie włosy i można z nimi dużo zrobić, ale ja zawsze mam duże wymagania i to jest mój problem. Włosy mają być ładne, ale bez prostowania, tapirowania ani używania jedwabiu, co fryzjerki nałogowo stosują. Pamiętam jedną z fryzur, jakie miałam na weselu ciotecznej siostry. Z tyłu to była wręcz kakofonia ozdób z włosów- warkoczyki, ślimaczki, proste pasemka pociągnięte jedwabiem, natapirowane coś... Ok, wyglądało ładnie, ale włosów nie mogłam rozczesać przez dwie godziny. Podobnie jak na mojej studniówce- miałam na głowie taką mieszankę tapiru i lakieru do włosów, że musiałam myć włosy cztery razy, żeby cokolwiek odlepić. Lubię naturalne, zwiewne fryzury, dlatego podobają mi się te dwie. Pierwsza to loki, w których parę jest poprzypinanych zwyczajnymi wsuwkami, druga to spięte w tyłu loki, z wpiętymi kwiatami. A wam? Która jest fajniejsza?

Top 11 facetów...

Hejka, wymyśliłam właśnie swój własny tag- TOP 11 FACETÓW ( Dlaczego 11? Bo lubię być o krok do przodu- kto zgadnie, z czego to cytat, dostaje wódkę :)) A więc, moje typy najprzystojniejszych facetów:

11.Alexander Skarsgard

Uwielbiam faceta. Po raz pierwszy widziałam go w ''Czystej krwi'' i ciągle modliłam się, aby przestał być zauroczony Sookie i zauroczył się mną :) Przystojny facet z utalentowanej rodziny ( jego ojciec grał w Mamma Mia!, co uświadomiła mi koleżanka :P).

10. Taylor Kitsch

Widziany w X-Menie, najcudowniejsze oczy na świecie... Dzisiaj trafiłam na niego w kinie na Battleship i zobaczyłam, że gra główną rolę... Misiaczek :)

9.Hrithik Roshan

Moje hinduskie ciacho... Oglądałam z nim KKKG, Mujhse dosti karoge, Latawce, Koi...Mil Gaya, Laksya.... I tak dalej i tak dalej. Dotychczas nie oglądałam z nim dwóch filmów, ale zamierzam to nadrobić...

8.Matthew Macconagey
Misiek widziany w ''Saharze''.Kiedy czytałam książkę, a na okładce widziałam Matta, miałam cały czas sceny przed oczami... nie powiem jakie :) W każdym razie mój numer osiem

7.Johnny Depp

Och, ile ja z nim filmów... Pokochałam go, kiedy obejrzałam ''Beksę'' i miałam tyle wspólczucia dla biedulka z wytatuowaną łezkę... Wiedziałam, że zostanie wielką gwiazdą i nie pomyliłam się... Sexy :)

6.Will Smith

Och, mój typ odkąd obejrzałam ''Facetów w czerni''. Znakomicie wygląda w garniturze, a to pewnie ma coś wspólnego z tym, że czarnoskórzy faceci są taaaacy pociągający :)

5.Leonardo DiCaprio

Dalej sądzę, że gdyby Rose się posunęła, Jack zmieściłby się na tych drzwiach :) Ale skoro o tym mowa... Leo był moim idolem w dzieciństwie i teraz też wywołuje szybsze bicie serca :)

4.Vin Diesel

Tutaj mogłabym zawyć jak wilk w kreskówce albo Maska po przemianie :) Vin to dla mnie najapetyczniejszy aktor, jakiego znam i podziwiam :))

3.Jason Mamoa

Po nowej wersji ''Conana'' pokochałam tego aktora, wcześniej znanego tylko ze Słonecznego Patrolu, gdzie seksownie wysmarowany oliwką... stop, wróć...nie fantazjuj... ale dredów mu nie wybaczę :)

2.Pierce Brosnan
Och, agencie 007 z licencją na zabijanie... Najprzystoniejszy James Bond jakiego ziemia nosiła :) Przynajmniej dla mnie, bo moja kumpela gotowa bić i torturować, że lepszego od Seana Connery'ego nie ma :)

1.Jason Statham

Za te oczy... za te usta... za łysinkę :)) Kocham za całokształt... I ten jego rozwalający, niski, chriopowaty głos... Kocham...